Winogrona w Polsce a klimat z ostatnich 1000 lat - jak to było?

Co jakiś czas powraca dyskusja w Polsce czy 1000 lat temu było cieplej w Polsce niż obecnie, czy też to właśnie teraz mamy historyczne rekordy ciepła (analizując ostatnie 1000-2000 lat). Koronnym dowodem zwolenników teorii, że kiedyś było cieplej (czyli "za Mieszka") są winnice i winogrona. Podobno za pierwszych Piastów pojawiły się pierwsze winogrona w Polsce. Czy sam fakt pojawienia się ich w Polsce oznaczać może, że wtedy było cieplej niż teraz? Z samego tylko faktu, że się pojawiły włśanie wtedy nie da się takich wniosków wysnuć, bo w końcu winogrona są i teraz, a nawet były przez wszystkie setki lat z nami. 

Czy można założyć, że wtedy było równie ciepło jak teraz? Jeżeli założymy, że winogrona mogą się utrzymać tylko w tak ciepłym klimacie jaki mamy obecnie a w chłodniejszym już nie dadzą rady, to teoretycznie można założyć, że i wtedy i teraz było podobnie ciepło. Natomiast nie jest to podstawą do wniosku, że wtedy było cieplej. Jednak tak na prawdę, nie jest to nawet podstawą do tego, że wtedy było równie ciepło jak dziś! Dlaczego?
Ponieważ winogrona od momentu pojawienia się na polskich ziemiach trwają tutaj nieprzerwanie przez prawie 1000 lat! Był mały kryzys w latach 1600-1800, jednak kilka miejsc nawet wtedy się ostało. Co to oznacza? Że były z nami nawet za tzw. "mini epoki lodowcowej" (MEL), czyli w okresie 1550-1830* roku!

* MEL szeroko rozumiany, a więc okres ochłodzenia w drugim tysiącleciu datowany jest nawet na lata 1300-1920.

Oznacza to, że ABSOLUTNIE winogrona w Polsce nie mogą świadczyć o cieplejszym klimacie niż dziś. Skoro potrafiły się rozwijać i za poważnego ochłodzenia (MEL), to tym bardziej nie powinny mieć problemów w 1000 roku. Dlaczego więc ich pojawienie w Polsce wiąże się z klimatem? Nie ma to większego znaczenia. Winogrona w Polsce pojawiły się po prostu z nastaniem chrześcijaństwa w Polsce. Klimat nie miał tutaj absolutnie nic do rzeczy. 

Dowody? Nie będę udawał, że jestem tutaj ekspertem, po prostu zaciekawił mnie ten temat i trafiłem na strony specjalistów z tej branży. Zobaczmy co można u nich wyczytać:

Zasięg uprawy winorośli europejskiej pokrywał się z zasięgiem monarchii Aleksandra Wielkiego i Imperium Romanum. Poza granice państwa rzymskiego winorośl przeniosła się wraz z szerzeniem chrześcijaństwa.


Przy zakładaniu winnic średniowiecznych decydujące znaczenie miały względy nie tyle handlowe, co sakralne. Znajomość uprawy przychodziła z Zachodu za pośrednictwem klasztorów. Już na początku XI wieku na ziemiach polskich tłoczono wino. Przodowały w tym zakony benedyktynów i cystersów. Wino potrzebne było zakonnikom do celów liturgicznych, a w związku ze słabą komunikacją z Europą Zachodnią musieli sadzić winorośl na miejscu.



Co więcej, dowodem na to że zmieniający się klimat nie miał związku z przybyciem do nas winogron jest to, że w okresie na 100% zimniejszym niż obecnie, czyli okres rozwoju Zakonu Krzyżaciego, także i na ziemiach zakonu (a więc północna Polska), powstały małe winnice. Być może było więc tak, że lato było podobnie ciepłe jak teraz (a więc winogrona mogły się rozwijać), tylko zimy były chłodniejsze, a więc średnia roczna też mniejsza. Według wielu naukowców ocieplenie klimatu ma większy wpływ na zimy niż okresy ciepłe.


Na Pomorzu i w Prusach (sic!) w czasach krzyżackich uprawa winorośli zarówno pod opieką braci zakonnych, jak mieszczan doszła do wielkiego rozkwitu.

Od końca wieku XVI następuje powolny zanik uprawy związany z importem lepszych win, rozpoczęciem prześwietnej ery gorzałki i przede wszystkim wojnami. Klimat nie miał na to zrazu zasadniczego wpływu choć wieki XVII-XVIII to tzw. mała epoka lodowa, ochłodzenie związane z opętańczym wycinaniem lasów. Jeszcze w 1540 roku, gdy na Śląsku panowała wielka posucha wino było tańsze od wody, którą musiano sprowadzać z daleka. Ostatnie wielkie nasadzenia na ziemiach polskich zainicjowała królowa Bona.

W 1821 roku w podwarszawskim, wówczas, Tarchominie (sic!), na piaskach nad Wisłą powstała winnica przez długie lata obficie owocująca. Przetrwała nawet okrutne mrozy zimy 1827/28, gdy "ziemia była na sześć stóp przemrożona". Jej resztki jeszcze pod koniec wieku oglądał wybitny pomolog Edmund Jankowski. Okolice Warszawy cieszyły się wówczas wielką estymą wśród winiarzy. Panowie Urlich, Hozer, Bardet zakładali winnice we Włochach, Miedzeszynie czy niezbyt odległych Maciejowicach. Ksiądz Grünholz na Pomorzu polecał coraz to nowe odmiany winorośli szlachetnej. 

Więcej na:


Winogrona w Polsce były więc w okresie szeroko rozumianej Mini Epoki Lodowej! To chyba koronny dowód, że powoływanie się na winogrona w XI wieku w Polsce jako wyznacznik ciepła to czysty absurd.

A więc winogrona przyszły nie tyle z ociepleniem klimatu, tylko z Kościołem Katolickim. Dlaczego nie było winogron np: w XII wieku? Zobaczmy zasięg chrześcijaństwa w tym czasie:

Klimat Polski i Europy za ostatnie 1000-2500 lat na podstawie badań:

Z badań szwajcarskich wynika (na podstawie analizy przyrostów drzew), że klimat środkowo-zachodniej Europy jest obecnie najcieplejszy w całej analizie. W okolicach roku 1000-1100 klimat był porównywalny do tego z przełomu XIX i XX wieku i tego na początku XX wieku. Czyli końcówka ochłodzenia z XIX wieku. Obecnie jest około 2*C cieplej niż za czasów pierwszych piastów.


2) Potwierdzają to kolejne badania, tym razem za 2500 lat!


3) Dla całej półkuli północnej te wahania są dużo mniejsze i wg naukowców wyglądają tak:

4) Poniżej nasza symulacja średnich temperatur w Polsce za ostatnie 1000 lat, gdzie wskazaliśmy okresy ociepleń i ochłodzeń. Symulacja z wielu źródeł, w tym tych poniżej jak i tych: http://meteomodel.pl/BLOG/?p=4586 ; http://www.gios.gov.pl/stansrodowiska/

Przyjęte założenia dla powyższej symulacji: 
  • temperatura podana za dany rok np: 2000, tyczy się tego okresu +-10 lat, czyli jest za okres 1990-2010;
  • zakładamy, że różnica między najzimniejszymi okresami kiedyś a obecnie to około 1,5*C.
  • symulacja ta nie pokazuje konkretnych wartości rocznych, które mogły znacznie się różnić każdego roku.


Jak wygląda winiarstwo dzisiaj? Teoretycznie na własne potrzebny można uprawiać winogrona w całej Polsce. Są odmiany, które wytrzymują nawet -27*C. Po prostu wystarczy południowa elewacja, która potrafi oddać trochę ciepła czy to z budynku czy z nachylenia stoku. Jednak im cieplej, tym wino może być lepsze. Termiczny okres wegetacyjny dla winorośli liczy się jako okres występowania średnich temperatur dobowych wynoszących ponad 10°C. W praktyce jednak krzew winorośli kończy wegetację po wystąpieniu pierwszego przymrozku –3°C. By wino było w miarę dobre oraz można liczyć na skalę towarową, musi być też jak największa liczba dni z temperaturą powyżej +10*C. Tutaj pojawia się określenie SAT.  
SAT - jest to suma średnich temperatur dziennych wynoszących powyżej 10°C podczas okresu wegetacyjnego. Więcej:

Jak to wygląda w Polsce? Z każdym 10-leciem nieco lepiej, tak wyglądało to w ostatnich latach:

Większość odmian wymaga SAT minimum 2500, ale są odmiany, którym wystarcza już 2000-2200. Więcej:


Komentarze

  1. Naukowcy, którzy konkretnie badają klimat są w większości pod tzw. cenzurą eko-lobby. Pozostali tylko powielają ich "badania". Efekt, to wykres hokejowy, który ma odpowiednio kierować opinią publiczną. Mówiąc krótko straszyć kataklizmem. Jednak są tacy, co nie ulegają i mówią jasno "..obecnie jest cieplej jedynie od lat 1550-1900, oraz ochłodzenia w XIV wieku i tzw. Wieków Ciemnych z przełomu Rzymu ze Średniowieczem, kiedy nastąpiła Wędrówka Ludów" Posługujesz się zapisami z kronik o wpływie Chrześcijaństwa na rozmieszczenie winnic ok. nie neguje, bo to jest ciekawe. Tymczasem właśnie z różnych polskich kronik Średniowiecza można dokładnie wyczytać, jak przychodziły tak ciepłe dekady po 30 do 70 lat z bardzo łagodnymi zimami: Przeważnie w lutym lub marcu kwitły drzewa w sadach, a niekiedy styczeń przynosił już trwałą wiosnę. Owoce wtedy dojrzewały na początku maja, a żniwa zdarzało się zakończyć przed czerwcem! Opisywane były rekordy nadchodzącej coraz wcześniej wiosny, jak i coraz cieplejszych grudni, kiedy bywało jeszcze tak ciepło, że łąki kwity dalej jak w lecie! A zamiast padającego śniegu przechodziły burze z piorunami, gradem i wichurami - nawet był opis takich nawałnic z Bożego Narodzenia! Nie mamy czegoś takiego teraz! Pomiędzy tymi ciepłymi dekadami przychodziły w mniejszości chłodniejsze, kiedy zimy przypominały te z naszych lat 60-80 XX wieku. Potem znowu wracało ciepło i tak kilka razy wyglądało to do końca XIII wieku i koniec XV. Czy przypadkiem nie stoimy wobec największego przekrętu we współczesnym świecie? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakich latach kroniki o Polsce wspominają, że było cieplej niż teraz?
      Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że w ostatnich 1000 lat, wahania globalne (czy nawet w Europie) średnich rocznych temeratur to max 2 *C. A to oznacza, że wcześniejsza wiosna z jakiejś kroniki, to opis tylko konkretnego roku. Przecież nawet teraz w grudniu było +15 w dzień i +12 w nocy. To też o niczym wielkim nie świadczy.

      Usuń
    2. Właśnie chodzi dokładnie o to, że najwyraźniej wahania temperatur były większe. Znam dobrze te badania, a właściwie to co się nam udostępnia. Naukowcy są podzieleni w tej kwestii. To nie konsensus 97% jak nam wmawiają. Tak naprawdę tych naukowców przeciwnych teorii antropogenicznego ocieplenia jest więcej, ale nie mogą nawet potwierdzić swoich badań, bo nie dostają na to środków. Nie brakuje danych, które mówią, że wzrost temperatur za naszego Holocenu sięgał czasami 5 stopni globalnie przed naszą erą i 3 stopni w ciągu naszej ery. Lecz tego się nie publikuje, bo jest niewygodne dla interesu globalnego ocieplenia. Co do naszego grudnia +15 stopni nie wystarczyło, żeby nasze łąki intensywnie rozkwitły, a październik zawsze przynosi nam koniec wegetacji. Średniowiecze, to całe dekady z cieplejszymi latami: Podam konkretny przykład ostatniego tak intensywnego ocieplenia i jego 30-letniego maximum. W XV wieku ostatnie 3 dekady są pełne opisów rekordów ciepła. Kilkanaście razy odnotowano wiosnę już w styczniu z kwitnieniem drzew owocowych, a poza tym bywał to luty. Marzec był zawsze w pełni wegetacyjny. Odpowiednio żniwa i zbiór owoców następowały w maju lub czerwcu. Ciepło trwało dalej przez jesień i czasami do grudnia, dlatego rośliny nie wymarzały i wciąż kwitły na łąkach - w przypadku lat 1473; 1481; 1499 nawet aż do Bożego Narodzenia i Nowego Roku. I wg. niektórych badań widać wzrost globalnej temp. około roku 1500 do 3 stopni. Więc to by się zgadzało z naszymi kronikami.
      Gdybyśmy teraz rzeczywiście żyli w najcieplejszych czasach od ponad 100 tysięcy lat, to takie zjawiska powinniśmy mieć już niemal rok w rok. To tak na chłopski rozum. Nie zamierzam Cię przekonywać, ale kwestia klimatu nie jest oczywista, jak chcą tego kraje z grupy "najbogatszych" widzących w tym po prostu biznes. Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz